RECENZJA / "Niedźwiedź i słowk" Katherine Arden / Achaja gościnnie
Dzisiejsza recenzja powstała we współpracy z Achają, czyli Agnieszką, którą możecie odnaleźć na lubimy czytać i na Instagramie pod nazwą @achaja_dreaming. Specjalistka od fantastyki. Zapraszamy na opinię.
Czytając
opis tej książki wiedziałam, że to będzie coś dla mnie i zupełnie nie
myliłam się. Zapowiedź słowiańskich realiów wywiązała się ze swojej
obietnicy i zaserwowała mi doskonale spędzony czas.
Jest
to opowieść osadzona w dawnej Rusi przed panowaniem Caratu, gdzie
Władzę nadrzędną sprawował Wielki Książę Moskiewski. Był jednym z wielu
władców rozległej Rusi… nie, nie jest to powieść historyczna. Chcielibyście wiedzieć o czym według mnie jest to opowieść? Służę pomocą.
Tekst
zaczyna się od opowieści sędziwej staruszki, wręcz bajki o śmierci ,
urocza opowiastka dla dzieci które słuchały z zapartym tchem. Tak
poznajemy rodzinę naszej głównej bohaterki która rodzi się jakiś czas
później. Również i ona poznaje to bajdurzenie. Mamy do czynienia z
życiem i dorastaniem niezwykłej w swej istocie dziewczyny która od
zawsze czuła silny związek z lasem i jego mieszkańcami. Była odrębna od
reszty społeczności, próbowała się podporządkować, ale czuła zew buzujący
we krwi.
"- Demony wciąż tu są, batiuszka! - krzyczała. - Wróciły, przedtem tylko się pochowały"
Ta
jej niezwykłość jak i siły wyższe pokierowały tak jej życiem, że musiała
zmierzyć się ze stworzeniami z dawnych pogańskich legend, które ona jako
nieliczna miało sposobność widzieć pośród listowia i drzew. Mamy tutaj
całą plejadę słowiańskich duszków, demonów i stworzeń pomocnych.
" Demon siedział w kącie i szył, lecz widziała go tylko ona ""Skoro istnieje stworek opiekujący się domem, to cóż, powinien istnieć również opiekun stajni.- Jestem Wasilisa Pietrowna. A ty jak się nazywasz?Stworek zastanawiał się chwilę.- Do tej pory nie musiałem się nazywać - wyznał. - Jestem... właziła, duch stajni - powiedział w końcu. - Myślę, że możesz się tak do mnie zwracać.""Rusałka z kocim wdziękiem siedziała na konarze i czesała starannie długie pukle."
Co
prawdą są dosyć pobieżnie przedstawieni, wręcz tylko kilka słów o nich
jest ponieważ nie o nich jest ta opowieść. Ich rolą jest zaznaczenie, że
po prostu istnieją mimo że są tylko legendami i mitami. Było czuć
słowiański powiew świeżości,jedynym mankamentem jest zbyt mało o
samych podaniach. Nie mniej autorka, mimo że amerykanka, zafascynowana
filologią rosyjską zaserwowała nam niezwykłą, baśniową historię osadzoną
na rodzimych terenach. Tekst jest na bardzo wysokim poziomie, warto też
wspomnieć, że jest to debiut, bardzo dobry debiut z silnymi podwalinami.
Profesjonalne operowanie językiem oraz oryginalny styl w swoim
połączeniu daje bardzo dobrze czytającą się historię. Bohaterowie są
doskonale nakreśleni, wielowymiarowi, nawet Ci drugo i trzecio planowi.
Autorka nikogo nie pominęła i dała każdemu swoją odrębną osobowość,
nawet jeśli bohaterowie rzadko dochodzili do głosu. Jest tutaj kilka bardzo silnych
osobowości, zazębiających się ale uzupełniających mimo zgrzytów.
"To była długa zima, a w styczniu nastały takie mrozy, jakich nawet Dunia nie pamiętała.... Skupiali się przy piecu,żując chleb i paski suszonego mięsa i na zmianę dokładając drew do ognia. Nawet nocą nie pozwalali mu przygasnąć."
Cała
sceneria, surowa aczkolwiek barwna, swoją prostotą zachwyca i ukazuje
ciężkie warunki i szczęście jej mieszkańców. W tekście nie ma
zbędnych czy przydługich opisów, akcja rozwija się równomiernie jednym
tempem, a zakończenie mimo że nie zaskakuje jest bardzo adekwatne i nie
wyobrażam sobie innego. Między wierszami możemy wyczytać i odczuć
surowość jak i ogromne uczucie. Jest to ciekawa baśń z doskonale
skrojonymi bohaterami i silną historią. Jestem niezwykle zainteresowana
kolejnymi tomami z zapowiedzianej trylogii i żywię nadzieję, że będą co
najmniej na takim samym poziomie lub wyższym.
------------------------------------


Komentarze
Prześlij komentarz