RECENZJA/ "Obsesja Lydii" Liz Nugent / wyd. Wielka Litera

  " Mój mąż nie chciał zabić Ann Doyle. Ale ta szmata z pewnością na to zasługiwała…"

To pierwszy akapit książki, która może zrujnować psychikę niejednej wrażliwej osoby. Ann ginie już na pierwszych stronach książki, kolejno dowiadujemy się kim była, dlaczego zginęła i jakie konsekwencje tego jednego zdarzenia pociągną za sobą lawinę zdarzeń.  


To nie jest kolejna historia kryminalna, choć sprawa morderstwa i ... grobu w ogrodzie (ta, pochowano, a raczej schowano ją w ogrodzie!) nie jest taka jednoznaczna. Wszystko zaczyna się dosyć niewinnie, bo po prostu para bogatych i wpływowych ludzi chce wynająć surogatkę, ale to co dzieje się później i ile osób będzie musiało zginąć, to już musicie sami doczytać, bo nie chcę zdradzić za wiele. 


Thriller psychologiczny, bo z tym gatunkiem mamy tutaj do czynienia sprawia, że bohaterów nienawidzimy, współczujemy im lub mamy ochotę sami wymierzać sprawiedliwość. Tutaj też tak jest, Lydia i jej obsesja, która doprowadza do szaleństwa połączonego z obłędem jest czymś z czym trudno się zmierzyć, ale z drugiej strony, tak jak brzmi blurb z okładki, sami nie wiemy do czego jesteśmy zdolni, dopóki tego nie poczynimy...i to jest najlepsze podsumowanie historii tutaj opisanej. 


Obraz psychologiczny głównej bohaterki został tutaj świetnie przedstawiony, mamy wszystkie stadia choroby psychicznej, nieradzenia sobie z sytuacją stresową, syndrom odrzucenia, niepowodzenia, a także ofiary, do tego dochodzi jeszcze obsesja na punkcie swojego syna i próba ochronienia siebie za wszelką cenę przed konsekwencjami czynów z przeszłości. 


Powiem wam szczerze, że ja właśnie takie książki lubię najbardziej, ponieważ one mają poza warstwą fabularną coś więcej do zaoferowania czytelnikowi niż tylko historię przeprowadzoną od punktu A do punktu B. Polecam, świetna rozrywka dla oczekujących czegoś więcej po książce, choć to nadal literatura rozrywkowa.

Komentarze

Popularne posty