Każdy z nas jest trochę „Kwasowym Wandalem”
"Krivoklat" Jacek Dehnel
Wyobraź sobie, że pewnego dnia odkrywasz, że masz w życiu
jakiś cel. Szczególny rodzaj zadania do wykonania. Misja do spełnienia, ale nie
jakieś polecenie, tylko odgórnie nadane wyzwanie. Gdy to odkrywasz cieszysz
się, że nareszcie wiesz, po co to wszystko. Ale szybko okazuje się, żę z
normalnego człowieka robią z ciebie wariata. A każde zachowanie jest
analizowane przez „specjalistów” i dopisuje się tobie jakieś drugie dno
wszystkiego. „Krivoklat” Jacka Dehnela jest właśnie o takim człowieku.
Tytułowy bohater o austriackim nazwisku Krivoklat, w
momencie gdy go poznajemy jest pacjentem zakładu chorych psychicznie, gdzie
trafił po wielokrotnym zniszczeniu współczesnych dzieł sztuki, wyrządzając tym
samym straty liczone w milionach euro. Szybko okazuje się jednak, że to
normalny człowiek, tylko zagubiony po traumatycznych doświadczeniach życia.
Chce zwrócić na siebie uwagę, chce zaistnieć, w końcu specjalnie chce trafić do
zakładu chorych psychicznie, by manipulować lekarzami.
Konstrukcja bohatera jest bardzo ciekawa. Z jednej strony
dostajemy zabawnego wariata, który wzbudza litość, ponieważ chcemy rozwiązać
zagadkę, dlaczego oblewa obrazy znakomitych współczesnych malarzy dzewięćdziesięciosześcioprocentowym
kwasem. Postać wydaje się być bardzo ograniczona i kontrolowana, tak
przynajmniej stereotypowo myślimy o pacjentach szpitali dla chorych
psychicznie. Szybko jednak orientujemy się, że autor pokazuje jego psychikę od
środka. Poznajemy sposób mówienia, myślenia, bycia poprzez pierwszoosobową
narrację i zauważamy, że to Krivoklat ma nad wszystkim kontrolę, a nie wszyscy
nad nim. Bawi się w sprytnego manipulatora. Widzimy jego ciągi myślowe, gdy
rozważa jak korzystnie wybrnąć z wandalicznego wybryku oblania kolejnego
arcydzieła. Sposób konstruowania postaci jest bardzo zabawny. Wielokrotnie
uśmiechnęłam się do zdań, jakie wypowiada narrator.
Jak na pierwsze spotkanie z Jackiem Dehnele jestem
zaskoczona niuansami konstrukcyjnymi. Książka jest też bardzo ciekawie
pomyślana. Nie posiada żadnego, ale to żadnego akapitu, czy odcięcia w tekście.
Jest to lany blok tekstu. Taki sposób pisania sprawia wrażenie jakby wszystko
co znajduje się na ponad dwustu stronach było jednym ciągiem myślowym. Dialogi
są opowiedziane przez narratora. Wszystko sprawia wrażenie, jakby było
pomyślane i powiedziane na jednym wdechu, jakby wyrzucano z siebie słowa.
Działa jak mechanizm w nakręconej zabawce, którą jak się nakręci, to zatrzymuje
się dopiero gdy mechanizm się zatrzyma.
Taki sposób wypowiedzi daje wrażenie jakby bohater był
normalnym człowiekiem, to znaczy zdrowym psychicznie, tylko kreował siebie na
wariata. Autor próbuje udowodnić nam, że się jednak mylimy, że pomimo
śmieszności, Krivoklat ma jednak trochę nie wszystko poukładane na swoim
miejscu w psychice, że działa nie impulsywnie, ale przemyślanie i z zamiarem. A
to jest już zupełnie inny wymiar klasyfikacji czynów popełnionych.
Moją uwagę przyciągnął również język i stylistyka budowania
zdań. Jak już wcześniej wspomniałam opisy i wielokrotne powtórzenia tych samych
fraz dają humorystyczny wydźwięk, ale pokazują też dramatyzm psychicznych
zawirowań bohatera.
W książce Jacka Dehnela jest też zawarty wspaniały katalog
dzieł najwybitniejszych malarzy, artystów współczesnych i klasycznych. Możemy
też poznać ciekawe miejsca, muzea, wystawy, wydarzenia kulturalne. Przez opisy
przygotowań do kolejnych wypraw Krivoklata w celu oblania kolejnego arcydzieła
dziewięćdziesięciosześcioprocentowym kwasem poznajemy historię sztuki. Ja
jestem zachwycona tym zabiegiem literackim. Bardzo podobają mi się takie
przemycania ciekawych zjawisk, czy pasji do książek.
„Krivoklat” Jacka Dehnela jest bardzo zabawną, ale z
wydźwiękiem czarnego humoru książką, którą mogę polecić. Kolejny raz proza
polska udowadnia, że inteligenci i ludzie obyci to często „wariaci z wyboru”.
Komentarze
Prześlij komentarz